niedziela, 18 grudnia 2011

Київ


Kończąc opisy mych ukraińskich peregrynacji, na koniec zostawiłem sobie stolicę, Kijów. Spędziłem w nim ledwie pół dnia, wystarczająco by trafić na dwie demonstracje, z czego jedną olbrzymią - przeciwników prezydenta Janukowycza - Я проти Януковича! FEMEN znacie? Te panie też tam były! :)


Kijów mnie urzekł. Swym ogromem, przestrzenią, lecz przede wszystkim tym przedziwnym połączeniem nowoczesnego kiczu z wszechobecną historią.
Moja mapa :)
Zaopatrzony przez niezawodną Martę w hand made map, przespacerowałem się przez centrum miasta, przejechałem metrem i zwiedziłem "Muzeum Jednej Ulicy". Zwiedziłem też dwie przepiękne cerkwie - pod jedną z nich napotkałem Dziada Lirnika, który przepięknie rzępolił i pioł. Miał nawet nagrane swoje płyty, pomijając fakt, że oczywiście zbierał też деньги do futerału instrumentu. Cena płyty - 120 hrywien, ale, jak zostałem poinformowany, "możliwy ekwiwalent w euro, rublach i dolarach"... O polskie złote nie zapytałem.
W Kijowie kupiłem jeszcze pamiątki i... ujrzałem dwie najpiękniejsze, jak dotąd tutaj, dziewczyny - siostry bliźniaczki...
Z Kijowa wywożę więc same pozytywne wrażenia! Nim stąd jednak wyjechałem, zdążyłem jeszcze spotkać się z moimi donieckimi współlokatorkami - Mamą Saszą i Magdą, których zdjęcia zresztą oglądacie (DZIĘKI!) oraz moją mentorką, Kristiną, która... była akurat w Kijowie!
Sobór Sofijski - na wieżę wlazłem! :)

Cerkiew Św. Michała o Złotych Kopułach...(poważnie tak się nazywa!)

My nad debeściarską mapą!
Kolekcji kozackich pomników c.d.!
I jeszcze jedną refleksją podzielić się chciałem. Wiele rad od wielu różnych ludzi otrzymałem przed wyjazdem. By wymienić je wszystkie, oddzielnego posta musiałbym popełnić. Jedną z nich się zajmę, w moim mniemaniu, najfajniejszą: "Nie nawiązywać kontaktów wzrokowych (ani żadnych innych! ;)) z przedstawicielami płci tej samej!". Zapewne w tym celu, by innej z innej rady nie musieć użytku czynić - ze zdjęcia zębów mianowicie! :)
Krótkie moje tutaj doświadczenie pokazuje jednak co innego. Im bardziej zakazane mordy zaczepiam i o pomoc proszę, tym bardziej są zdziwione i chcą pomóc! Np. na kozacką uroczystość zaprowadził mnie pachnący inaczej pan, którego w Polsce swojskim mianem menela byśmy określili. A w kijowskim metrze pomagał mi się odnaleźć człowiek, który hmm, całe sobą drzwi do wagonu zasłaniał i mimo panującego tłoku, wokół niego jakoś luźno było. Najlepsze jest jednak zdziwienie na tych zakazanych twarzach się malujące, gdy ich właścicieli energicznie za ramię łapie lub na ulicy zagaduję! Niesamowite to, prawda?

1 komentarz: