poniedziałek, 12 marca 2012

D(O) KOBIET(ACH)

... oj ciężko mi było do tego tekstu się zabrać. Wiele wątpliwości czy aby na pewno powinienem? Bo nie będzie słodko! Choć w zasadzie powinno- wszak ósmy dopiero co był. Cóż, to je moje, więc będzie po mojemu, czyli gorzko-kwaśne moje kilkumiesięczne obserwacje...

Jestem na Ukrainie, czyli w kraju, w którym ponoć (zgodnie z wynikami jakichś badań, na których wyniki ciągle czekam! - koleżanki tutejsze obiecały!), żyją najpiękniejsze kobiety! Więc o co mi chodzi? To posłuchajcie...

Primo
Nowo poznana koleżanka, niedawno jeszcze grała na instrumentach, uczyła się języków, uprawiała sporty... Co się stało, że przestała? Poznała faceta... Cóż z tego? Posłużę się cytatem, bo nie uwierzycie: "chcę mu służyć, bo jest great". Ok, gościa też znam, jest świetny, ale czy to powód by rezygnować z wielu życia aspektów? I w imię czego? Zwłaszcza, że chłop świetnie gotuje, sporty uprawia, co jeszcze robi, nie wiem, nie wnikam. Gdy zrobiłem im w kuchni katastrofę, rzuciła się sprzątać i długo musiałem ją przekonywać, że zetrę te 5 litrów ciasta z podłogi... Stanęło na moim, choć w tutejszej rzeczywistości, w podobnej sytuacji - różnicy zdań między kobietą i mężczyzną, zwykle jest odwrotnie. Też przykład - sprzątanie! Ale od szczegółu do ogółu, lub jak mawia moja ukochana kobieta, babcia: "od rzemyczka, do koniczka".  

Secundo
Weekendowa wyprawa do...huty. Wielki kompleks z własnym, darmowym lodowiskiem (główny cel wyprawy), cerkwią i mini zoo (nie takie mini - są w nim wielbłądy!). Żeby tam wejść, trzeba być pracownikiem, lub takowego znać. Znamy! Pracuje tam nasza koleżanka, która była organizatorem całego przedsięwzięcia. I kiedy tak sobie zwiedzamy, ona nagle staje, ostentacyjnie odwraca się do mnie swoją tylną stroną, w moją zaś wielkopańskim gestem wyciąga rękę, w której dzierży MAŁĄ (w opowieściach późniejszych siatka rośnie i cięższa się robi, podobnie jak ja staję się coraz gorszy!) siatkę, z NIE-WIADOMO-CZYM. Widząc moje zdziwienie, pozostałe uczestniczki wyprawy instrują: „no weź torebkę!”.
Ja na takie dictum, obracam się również, i idę, ale w drugą stronę (do wielbłądów!). Sytuację ratuje kolega, który nieszczęsną sumkę, zabiera. 

Tertio
*        Jeszcze raz ostrzegam! Piszący za alfę ni omegę, ni żaden inny znak greckiego alfabetu się nie uważa, i pisze, co widzi, i co mu mózg i serducho dyktują (nie zawsze w tej kolejności!). Czytać przymusu nie ma! W zasadzie pewną satysfakcją piszącego napawa to, że choć przymusu nie ma, czytane jest! (BTW najwięcej w... USA! THX!).   I choć ja jestem taka krowa, co jej ciężko idzie i rzadko się zdarza zmienianie poglądów, chętnie się z innymi opiniami spotkam a nawet POKŁÓCĘ! 

Ad rem, wszelkie niesnaski czy dziwne sytuacje związane z szeroko pojętym współistnieniem międzyludzkim, jakie dotąd zaobserwowałem, dotyczą wyłącznie przede wszystkim* (przypomniano mi jedną sytuację z osobnikiem płci męskiej w roli głównej) pięknej płci.

To, że mężczyzn w społeczeństwie jest mniej, potwierdzają przeróżne statystyki. Ale to, że większość wydarzeń (może z wyjątkiem wypadów na mecze – DZIĘKI CI ANDRIEJ!), to efekt kobiecej organizacji, jest już dla mnie dziwne. Zwłaszcza dla mnie, który organizowanie uwielbia! Cóż, tutaj jest inaczej. Tym światem rządzą panie, lecz myli się ten, kto uzna go za idealny. (Nie dlatego, że rządzą nim panie! ;))  
Dlaczego?
Mimo poruszania się w różnych środowiskach, widzę podobne prawidłowości:
Jedna pani/dziewczyna/kobieta lubi drugą, trzeciej i czwartej już nie. Czemu nie? BO NIE!!!
Jeśli ty lubisz trzecią i czwartą to... masz problem! One (te trzecia i czwarta) też. Jeżeli trzecia i/lub czwarta robią coś i chcą byś w tym uczestniczył, nie mówisz tego pierwszej (i drugiej) bo przecież się nie lubią (z trzecią i/lub czwartą)! Logiczne chyba?! Ooo! Nie ma tak łatwo!
Milionowy Donieck przypomina mi pod tym względem 130 tysięczne Opole. Wieści i ploty rozchodzą się błyskawicznie. Sprzyja temu też, na przekór informacjom podanym w przewodnikach, to, iż w Doniecku nie ma wcale zatrzęsienia tzw. "miejsc młodzieżowych”. Więc szansa na to, że kogoś gdzieś spotkasz jest spora.
A wracając, mimo, że pierwsza (i/lub druga) nie pójdzie, bo przecież trzecia i/lub czwarta, to nie odmówi sobie przyjemności zmycia ci głowy (i/lub wbicia szpili), - przecież ona wszystko i zawsze dla ciebie (was)!
I tu dochodzę do sedna mych rozważań, czyli MANIPULACJI.
O tym, że kobiety są mistrzyniami w tej sztuce nie muszę chyba nikogo przekonywać? A to że ja jestem na tego typu praktyki chorobliwie wyczulony (co nie znaczy, że odporny) to (kolejny już) mój problem!
Ale z czego tutejsza manipulacja właściwie wynika?
Jest to kwestia, której chyba nie zrozumie. Tutejsze kontakty damsko – męskie. Z jednej strony, jak powiedział kolega – Ukrainiec, kobiety harujące jak konie, z drugiej (tego już nie mówił – sam widzę!) bardzo często bezradni faceci za których większość najprostszych nawet decyzji (np. jakie jajka kupić), podejmują laski, co wcale nie przeszkadza im czuć się i zachowywać jak przysłowiowy Macho – Man!

Quatro
Impreza jest, tzn. Robimy obiad i palimy shishę. Gospodyni (wcześniej) pisze smsa do swej przyjaciółki by też przyszła. Nie przychodzi, nie odpisuje (telefon jej nawalił później się okazuję). I co? Jest śmiertelnie obrażona!
Efekt- gdy ja organizuje podobną nasiadówę, wcześniejsza gospodyni przychodzi ze swą kumpelką (aż się prosi, by wziąć w nawias!) i... jej siostrą!    

Quinto
Salsa Party. Niby chcemy iść, ale nie wiadomo czy pójdziemy, bo gdzie trzech Polaków (tzn. Polak jeden, za to Polki dwie) tam... ile zdań?
Jedna taka też chce iść. Od razu jej mówię, że NIE WIEM jeszcze, czy NA PEWNO pójdziemy. Zwłaszcza, że mam priorytet w postaci gościa z Polski (to ta jedna Polka- o niej będzie osobno! :) ).
- „Ok, to dajcie znać co i jak”. -„Ok!”.
Gdy znak daje, odmienny od oczekiwanego (że jednak nie idziemy, choć w końcu poszliśmy...uff!), afera i wyrzuty. Że mogła sobie przecież inaczej wieczór zorganizować (no mogła!), na koniec słyszę płaczem niemal wypowiadane życzenia miłego WAM wieczoru...
To wszystko marność (i gonienie za wiatrem), bo prawdziwą artystką tej sztuki, jest właścicielka wielkich, sarnich oczu, którymi potrafi ofiary swe (drapieżna to sarna!) znakomicie prześwietlać/rozmiękczać/hipnotyzować*.
A, że kto z kim, takim, tak więc widzę i czuję, że krąg wokół się zaciska, i linek u odnóży mi przybywa...
A nóż zabrali strażnicy graniczni na lądowisku we Wiedniu... 

P.S.
Za lat ...dzieścia będę tęsknił do tych dylematów! ;) Uzmysłowiła mi ten fakt straszliwy wspomniana gość(ÓWA) z Polski – Kamila – DZIĘKI CI!
Korzystając z okazji pragnę wszystkie (czytające ten tekst, choć mam nadzieję, że wiele ich nie będzie!!!) Białogłowy, zapewnić o mych wielkich dla WAS afektach! Tych pozytywnych oczywiście! Choć ponarzekałem tutaj, zapewniam, iż kierowała mną jedynie chęć zgłębienia Waszego wnętrza, które to różni się też w zależności od szerokości...(geograficznej).

Co by obraz był pełny, polecam damski punkt widzenia na poruszone tutaj sprawy. Damski, czyli moich współlokatorek:
Magdy: http://marshrutka-travel.blogspot.com/2012/02/c.html
I Oli - te już w tekście 'podlinkowałem'.

* niepotrzebne skreśl!

3 komentarze:

  1. Uff... Ulżyło mi. Trochę to egoistyczne z mojej strony, wiem, ale dużo lepiej się czuję wiedząc, że nie tylko ja wyrażam swoje niezadowolenie z zastanego ładu społecznego, do którego mnie próbują na siłę dostosować.

    Boję się tylko, że po odcięciu "linek u odnóży" pozostanie nam jedynie własne towarzystwo, czego dobitnym dowodem jest moja znajomość z pewnym ukraińskim przedstawicielem płci męskiej (tak, tak - skomplikowane relacje można mieć również z ukraińskimi chłopakami, ale tych w naszym otoczeniu jest zdecydowanie mniej).

    Gratuluję odwagi, buziaki z pokoju obok :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ups! i to prawie wszystko podczas mojego pobytu...aj! Niedobrze.
    Rozważ jeszcze jedna opcje, że może to taki tamtejszy podryw na "zniewolenie"! Ach! Te mistrzynie manipulacji, to racja.
    Natomiast jako dziewczyna sama przechodziłam przez niektóre klimaty ...ale powiem jedno wystarczyło zmienić kręgi towarzyskie (tak. Drogie Panie, co uwielbiają widły- nie igły).

    PS. Dodam od siebie jeszcze jedno, że nigdy nie byłam tak zabita wzrokiem przez co poniektóre kobiety. Co żeby zakończyć ten wątek. ;D Bo myślę, że to wiele tłumaczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz Peter kobiet się NIE ROZUMIE... kobiety SIĘ KOCHA :))

    OdpowiedzUsuń