czwartek, 22 marca 2012

Rozważania pod wpływem... Gombrowicza i Cambronne`a

Na początku było słowo... o słowach zatem. O tych ulubionych:
 
не работает - czyli nie działa, nie pracuje. Nie rabotać może wszystko. Np. drzwi w tramwaju, lub tramwaj jako całość. Gdy nie działają tylko drzwi, pani konduktorka stoi przy nich na przystanku i wrzeszczy strasznie (tak, żeby ją było za drzwiami słychać) że не работает!!! A tramwaj, jedzie sobie jedzie i... nagle staje! Na co pasażerowie ze stoickim sposobem stwierdzają oo не работает! :) Ty natomiast chcąc, nie chcąc musisz wyjść na mróz i maszerować przez śniegi, niczym współczesna siłaczka, bo przecież урок do zrobienia i dzieci czekają... (урок - czyli lekcja, to NIE jest moje ulubione słowo!).
Na tym przystanku się często psuje.

Może być też odwrotnie: ... работает! Np. sklep niedaleko miejsca, w którym mieszkam jest remontowany. Budynek cały obudowany rusztowaniami a na nich wielki baner: магазин работает!
Ponieważ to moja ULUBIONA fraza, wiele przykładów jej zastosowania odnoszących się do rzeczy, ludzi i... pewnie jeszcze by się znalazło! :)

закон (дурацки) - czyli prawo. Drugi wyraz wujek Google tłumaczy jako nierozsądny... Bardzo wyważony jest wujek G. Większość powiedziałaby (i mówi) głupi. Niestety często, co mnie osobiście dotyczy, słowa te ze sobą współistnieją, wręcz wymieniane są jednym tchem. Ale o durackich zakonach, rozpiszę się szerzej wtedy, gdy jeden z nich mnie obejmie (lub nie, na co wciąż mam nadzieję!), czyli po ostatnim dniu marca. Tymczasem czytelnikom pozostaje ściskanie palców dłoni kciukami zwanych, by kolejny wpis miał charakter humorystyczno - cyniczny, nie żałobny...


дурдом - tutaj wujek Google już sobie nie radzi, tłumaczy bowiem na "WARIATKOWIE"! Domyślam się, że o wariatkowo chodzi ? Ciekawe, że szpitala psychiatrycznego nikt w zasobach tłumacza wbudowanego do największej przeglądarki nie umieścił. 
дурдом zyskał sławę dzięki nagraniu, które tutaj niniejszym zamieszczam: 


Dla mnie ma jeszcze inny wymiar. Kojarzy mi się z wszelkimi instytucjami umacniającymi władze państwową - zwłaszcza w kraju, w którym obecnie (JESZCZE!) się znajduję (inaczej pisać nie wypada, sam jeszcze nie dawno w takowej instytucji rabotałem! :)). Efektem tego umacniania, jest, przynajmniej w moim przypadku, zmienione чувство, czyli samopoczucie, na takie, jak na tych filmikach przedstawione. Reasumując, po wyjściu z nich czuje się jak dureń czyli дурак (choć to bardziej głupek :)). Ale o tym jeszcze nie teraz! :)


не переживай - po naszemu nie martw się, choć nasza wersja nieoficjalna mówi: nie przeżywaj! :)
Słowa te słyszę, kiedy już mury opisanych wyżej instytucji opuszczę. Słyszę je też BARDZO CZĘSTO w każdej innej niemal sytuacji: gdy drzwi od tramwaju(a?), cały tramwaj, okno w pociągu, bankomat itp. itd. не работает!!! Gdy ten ostatni nie działa, to, mnie przynajmniej (nikomu innemu się to nie zdarzyło!) KOPIE PRĄDEM! I to nie jeden tylko! Mogę pokazać około dziesięciu donieckich bankomatów, które mnie tak potraktowały!

A gdy już się martwić i w... denerwować przestanę (a że mnie znacie to wiecie, że trochę to trwa!), słyszę всё будет хорошо! Mam nadzieję, że wszyscy moi czytelnicy zdążyli od listopada nieco się krzaków (czyli Cyrylicy wg koleżanki Mamy Sachy), nauczyć! A tych co nie zdążyli, uspokajam, WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE! NIE MARTW SIĘ! I tym miłym akcentem, zakończę!*











* Pisane pod wpływem... długotrwałego stresu związanego z całkiem realną groźbą opuszczenia tej (U)krainy...







poniedziałek, 12 marca 2012

D(O) KOBIET(ACH)

... oj ciężko mi było do tego tekstu się zabrać. Wiele wątpliwości czy aby na pewno powinienem? Bo nie będzie słodko! Choć w zasadzie powinno- wszak ósmy dopiero co był. Cóż, to je moje, więc będzie po mojemu, czyli gorzko-kwaśne moje kilkumiesięczne obserwacje...

Jestem na Ukrainie, czyli w kraju, w którym ponoć (zgodnie z wynikami jakichś badań, na których wyniki ciągle czekam! - koleżanki tutejsze obiecały!), żyją najpiękniejsze kobiety! Więc o co mi chodzi? To posłuchajcie...

Primo
Nowo poznana koleżanka, niedawno jeszcze grała na instrumentach, uczyła się języków, uprawiała sporty... Co się stało, że przestała? Poznała faceta... Cóż z tego? Posłużę się cytatem, bo nie uwierzycie: "chcę mu służyć, bo jest great". Ok, gościa też znam, jest świetny, ale czy to powód by rezygnować z wielu życia aspektów? I w imię czego? Zwłaszcza, że chłop świetnie gotuje, sporty uprawia, co jeszcze robi, nie wiem, nie wnikam. Gdy zrobiłem im w kuchni katastrofę, rzuciła się sprzątać i długo musiałem ją przekonywać, że zetrę te 5 litrów ciasta z podłogi... Stanęło na moim, choć w tutejszej rzeczywistości, w podobnej sytuacji - różnicy zdań między kobietą i mężczyzną, zwykle jest odwrotnie. Też przykład - sprzątanie! Ale od szczegółu do ogółu, lub jak mawia moja ukochana kobieta, babcia: "od rzemyczka, do koniczka".  

Secundo
Weekendowa wyprawa do...huty. Wielki kompleks z własnym, darmowym lodowiskiem (główny cel wyprawy), cerkwią i mini zoo (nie takie mini - są w nim wielbłądy!). Żeby tam wejść, trzeba być pracownikiem, lub takowego znać. Znamy! Pracuje tam nasza koleżanka, która była organizatorem całego przedsięwzięcia. I kiedy tak sobie zwiedzamy, ona nagle staje, ostentacyjnie odwraca się do mnie swoją tylną stroną, w moją zaś wielkopańskim gestem wyciąga rękę, w której dzierży MAŁĄ (w opowieściach późniejszych siatka rośnie i cięższa się robi, podobnie jak ja staję się coraz gorszy!) siatkę, z NIE-WIADOMO-CZYM. Widząc moje zdziwienie, pozostałe uczestniczki wyprawy instrują: „no weź torebkę!”.
Ja na takie dictum, obracam się również, i idę, ale w drugą stronę (do wielbłądów!). Sytuację ratuje kolega, który nieszczęsną sumkę, zabiera. 

Tertio
*        Jeszcze raz ostrzegam! Piszący za alfę ni omegę, ni żaden inny znak greckiego alfabetu się nie uważa, i pisze, co widzi, i co mu mózg i serducho dyktują (nie zawsze w tej kolejności!). Czytać przymusu nie ma! W zasadzie pewną satysfakcją piszącego napawa to, że choć przymusu nie ma, czytane jest! (BTW najwięcej w... USA! THX!).   I choć ja jestem taka krowa, co jej ciężko idzie i rzadko się zdarza zmienianie poglądów, chętnie się z innymi opiniami spotkam a nawet POKŁÓCĘ! 

Ad rem, wszelkie niesnaski czy dziwne sytuacje związane z szeroko pojętym współistnieniem międzyludzkim, jakie dotąd zaobserwowałem, dotyczą wyłącznie przede wszystkim* (przypomniano mi jedną sytuację z osobnikiem płci męskiej w roli głównej) pięknej płci.

To, że mężczyzn w społeczeństwie jest mniej, potwierdzają przeróżne statystyki. Ale to, że większość wydarzeń (może z wyjątkiem wypadów na mecze – DZIĘKI CI ANDRIEJ!), to efekt kobiecej organizacji, jest już dla mnie dziwne. Zwłaszcza dla mnie, który organizowanie uwielbia! Cóż, tutaj jest inaczej. Tym światem rządzą panie, lecz myli się ten, kto uzna go za idealny. (Nie dlatego, że rządzą nim panie! ;))  
Dlaczego?
Mimo poruszania się w różnych środowiskach, widzę podobne prawidłowości:
Jedna pani/dziewczyna/kobieta lubi drugą, trzeciej i czwartej już nie. Czemu nie? BO NIE!!!
Jeśli ty lubisz trzecią i czwartą to... masz problem! One (te trzecia i czwarta) też. Jeżeli trzecia i/lub czwarta robią coś i chcą byś w tym uczestniczył, nie mówisz tego pierwszej (i drugiej) bo przecież się nie lubią (z trzecią i/lub czwartą)! Logiczne chyba?! Ooo! Nie ma tak łatwo!
Milionowy Donieck przypomina mi pod tym względem 130 tysięczne Opole. Wieści i ploty rozchodzą się błyskawicznie. Sprzyja temu też, na przekór informacjom podanym w przewodnikach, to, iż w Doniecku nie ma wcale zatrzęsienia tzw. "miejsc młodzieżowych”. Więc szansa na to, że kogoś gdzieś spotkasz jest spora.
A wracając, mimo, że pierwsza (i/lub druga) nie pójdzie, bo przecież trzecia i/lub czwarta, to nie odmówi sobie przyjemności zmycia ci głowy (i/lub wbicia szpili), - przecież ona wszystko i zawsze dla ciebie (was)!
I tu dochodzę do sedna mych rozważań, czyli MANIPULACJI.
O tym, że kobiety są mistrzyniami w tej sztuce nie muszę chyba nikogo przekonywać? A to że ja jestem na tego typu praktyki chorobliwie wyczulony (co nie znaczy, że odporny) to (kolejny już) mój problem!
Ale z czego tutejsza manipulacja właściwie wynika?
Jest to kwestia, której chyba nie zrozumie. Tutejsze kontakty damsko – męskie. Z jednej strony, jak powiedział kolega – Ukrainiec, kobiety harujące jak konie, z drugiej (tego już nie mówił – sam widzę!) bardzo często bezradni faceci za których większość najprostszych nawet decyzji (np. jakie jajka kupić), podejmują laski, co wcale nie przeszkadza im czuć się i zachowywać jak przysłowiowy Macho – Man!

Quatro
Impreza jest, tzn. Robimy obiad i palimy shishę. Gospodyni (wcześniej) pisze smsa do swej przyjaciółki by też przyszła. Nie przychodzi, nie odpisuje (telefon jej nawalił później się okazuję). I co? Jest śmiertelnie obrażona!
Efekt- gdy ja organizuje podobną nasiadówę, wcześniejsza gospodyni przychodzi ze swą kumpelką (aż się prosi, by wziąć w nawias!) i... jej siostrą!    

Quinto
Salsa Party. Niby chcemy iść, ale nie wiadomo czy pójdziemy, bo gdzie trzech Polaków (tzn. Polak jeden, za to Polki dwie) tam... ile zdań?
Jedna taka też chce iść. Od razu jej mówię, że NIE WIEM jeszcze, czy NA PEWNO pójdziemy. Zwłaszcza, że mam priorytet w postaci gościa z Polski (to ta jedna Polka- o niej będzie osobno! :) ).
- „Ok, to dajcie znać co i jak”. -„Ok!”.
Gdy znak daje, odmienny od oczekiwanego (że jednak nie idziemy, choć w końcu poszliśmy...uff!), afera i wyrzuty. Że mogła sobie przecież inaczej wieczór zorganizować (no mogła!), na koniec słyszę płaczem niemal wypowiadane życzenia miłego WAM wieczoru...
To wszystko marność (i gonienie za wiatrem), bo prawdziwą artystką tej sztuki, jest właścicielka wielkich, sarnich oczu, którymi potrafi ofiary swe (drapieżna to sarna!) znakomicie prześwietlać/rozmiękczać/hipnotyzować*.
A, że kto z kim, takim, tak więc widzę i czuję, że krąg wokół się zaciska, i linek u odnóży mi przybywa...
A nóż zabrali strażnicy graniczni na lądowisku we Wiedniu... 

P.S.
Za lat ...dzieścia będę tęsknił do tych dylematów! ;) Uzmysłowiła mi ten fakt straszliwy wspomniana gość(ÓWA) z Polski – Kamila – DZIĘKI CI!
Korzystając z okazji pragnę wszystkie (czytające ten tekst, choć mam nadzieję, że wiele ich nie będzie!!!) Białogłowy, zapewnić o mych wielkich dla WAS afektach! Tych pozytywnych oczywiście! Choć ponarzekałem tutaj, zapewniam, iż kierowała mną jedynie chęć zgłębienia Waszego wnętrza, które to różni się też w zależności od szerokości...(geograficznej).

Co by obraz był pełny, polecam damski punkt widzenia na poruszone tutaj sprawy. Damski, czyli moich współlokatorek:
Magdy: http://marshrutka-travel.blogspot.com/2012/02/c.html
I Oli - te już w tekście 'podlinkowałem'.

* niepotrzebne skreśl!